Wytrzymaliśmy całe cztery miesiące bez Budapesztu, prawie co do dnia. Wróciliśmy tylko na kilka dni, ale nie mogliśmy chyba trafić lepiej. Mnóstwo słońca, kolorowe drzewa, idealna piękna jesień. Jak zawsze mnóstwo spacerów i dużo dobrego jedzenia, spokojnie i bez pośpiechu, tak jakby to był jeden z wielu zwykłych weekendów tam.
Tym razem mieszkaliśmy też w Budzie, i choć mimo że kiedy wprowadzaliśmy się rok temu do Pesztu traktowałam drugą stronę rzeki trochę po macoszemu, teraz bardzo cieszyłam się, że znaleźliśmy idealne weekendowe mieszkanie właśnie tam. Do tego byliśmy blisko mostu Małgorzaty, więc codziennie rano mogliśmy oglądać rzekę tonącą we mgle i chłodnym ostrym słońcu. Idealnie.
No Comments