Nie wiem ile razy wspominałam o tym, jak bardzo uwielbiam pchle targi, ale pewnie dużo, prawda? Marek na szczęście podziela to uczucie, więc kiedy jedziemy do nowego miejsca, jest spora szansa, że ominiemy kilka „obowiązkowych” muzeów, a wybierzemy się na jakiś mały pchli targ. Trudno mi określić, czy mamy jakiś ulubiony, to pewnie zmieniało się w zależności od tego jakie skarby akurat znaleźliśmy, ale zdecydowanie bardziej lubię targi gdzie dużo jest małych wystawców, którzy po prostu sprzedają to, co akurat znaleźli w szafie, a nie takich, którzy masowo sprzedają jakiś produkt. Mamy swoje ulubione flohmarkty w Berlinie, z sentymentem myślę też o loppisach w Sztokholmie, ale to targi w Budapeszcie poznaliśmy najlepiej – mieliśmy w końcu na to całkiem dużo czasu. I tak oto, w końcu kilka słów o nich:
Pchli targ PeCsa ( targ w parku Varosliget )
Nasz ulubiony, najczęściej odwiedzany. W amfiteatrze, w środku parku Varosliget. Odwiedziłam go też z Paulą, podczas pierwszej wizyty w Budapeszcie, gdzie miałyśmy w mieście tylko niecałe dwa dni – to chyba potwierdza moje umiłowanie do takich miejsc. Pamiętam, że wtedy, za pierwszym razem, znalazłam tam niesamowite stare zdjęcia pięknej pary w łódce, najpewniej nad Balatonem. Tak zresztą zostało i później, Marek odwiedzał targ w poszukiwaniu klocków Lego (których jest tam mnóstwo!), a ja w tym czasie przeglądałam dziesiątki pocztówek i starych zdjęć. Na targu jest też co tydzień pani sprzedająca całkiem tanie haftowane obrusy czy pościele (jest ich kilka, ale ta najmłodsza ma najlepsze ceny), jest też kilka stoisk z ciekawymi książkami o sztuce ludowej i typowych węgierskich wzorach. Bywały momenty, kiedy przychodziliśmy na ten targ co tydzień, kojarzyliśmy więc już większość wystawców. Większość z nich sprzedaje cały czas te same rzeczy, choć i tak lubiliśmy tam spędzać poranki, i zwykle mimo wszystko udało nam się znaleźć jakieś nowe drobiazgi.
Ale targi to nie tylko szperanie w starociach, to też szansa na spróbowanie typowego węgierskiego jedzenia. Na niektórych znajdziemy tłuste serowe langosze, ale na większości króluje przede wszystkim mięso – parówki (virsli) sprzedawane zawsze w parach, albo kiełbasa (kolbász) na wagę, z obowiązkową musztardą i typowym węgierskim chlebem – grubym, białym, bardzo puszystym. Dodatki są liczone osobno (choć kosztują grosze) ale nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek zamawiał kiełbasę bez nich. Oczywiście nie mogłoby też zabraknąć papryki, słoje z różnymi rodzajami zajmują prawie całą ladę przy kasie. I choć nie ma tu nic specjalnego, to zdecydowanie bardziej czułam węgierski klimat siedząc przy plastikowym stole z ceratą, niż w jakiejkolwiek eleganckiej restauracji.
Pchli targ Ecseri
Największy w mieście, a dokładniej „pod miastem”, przynajmniej tym, które zobaczymy w przewodnikach. Wizyta na Ecseri to trochę większa wycieczka, żeby tam dotrzeć trzeba spędzić około godziny w różnych tramwajach i autobusach. Wysiada się prawie że pośrodku niczego, na wielkiej drodze obok osiedla jednorodzinnych domów, ale nie trzeba się zbyt martwić, bo jeśli jedziemy tam w weekend, to w autobusie na pewno będzie ktoś jeszcze, kto wie gdzie wysiąść. Z jednej strony w porównaniu z miejscami typu Mauerpark w Berlinie, ten pchli targ nie wydaje się aż tak duży, ale kiedy już wgłębimy się w jego uliczki, i zobaczymy ile przedmiotów kryje się tak naprawdę w każdej budce, możnaby spędzić tam cały dzień. Jest to jednak targ trochę „trudniejszy”, bo jeśli chcemy znaleźć tam większe skarby, dobrze jest orientować się w ich cenach. Podejrzewam, że antyki, porcelana czy meble są tam oferowane (zwłaszcza turystom) w bardzo wysokich i czasem nieadekwatnych cenach. Ja kupowałam tam jedynie drobnostki – pocztówki czy znaczki, czasem też jakieś haftowane ozdoby – i tu też zwykle udało mi się utargować dobrą cenę, podobną do tej z targu w Varosliget, i zdecydowanie lepszą niż we wszystkich sklepach z pamiątkami w centrum (dla przykładu, koszt ręcznie haftowanej poszewki na poduszkę to na pchlim targu ok 30-40zł, tymczasem w sklepie jakies 100-200zł. Te z pchlich targów mają oczywiście czasem jakieś drobne wady, ale nadal uważam że są piękną ozdobą).
Pchli targ w Gozsdu Udvar
To taki targ, na którym raczej nic nas nie zaskoczy. Tych samych kilku wystawców: panowie ze znaczkami i pocztówkami (które jak widać na zdjęciu poniżej lubiłam przeglądać), stoisko ze starymi aparatami, głównie polaroidami – niestety w zawyżonych cenach, biżuteria, obrazy; czasem tylko widywaliśmy kilka dziewczyn z ciekawymi retro ubraniami, i z czasem pojawiło się też stoisko sklepu BomoArt, z pięknymi wyrobami papierniczymi. Jedna wizyta wystarczy, chociaż trafialiśmy tam częściej, bo i tak bywaliśmy w okolicy – popularny Gozsdu Udvar, czyli połączone przejścia między kamienicami to samo serce żywej 7 dzielnicy, i też oblegana aleja z mnóstwem barów i restauracji.
Inne
Oczywiście te trzy miejsca to nie wszystko, choć jeśli chodzi o większe targi, to dwa pierwsze wyczerpują listę. W starociach możemy też poprzebierać weekendami w dzielnicy Újpest, nad Dunajem – choć tam nigdy nie byliśmy, czasem zdarzają się małe targi przy okazji innych wydarzeń – święta dzielnicy czy dni muzeów, do tego w różnych punktach miasta znajdziemy też stacjonarne sklepy ze starociami i antykami. Jeden z nich to Bolhapalota, w piątej dzielnicy, tam jednak nigdy nie znaleźliśmy nic ciekawego, ale za to podobał nam się Tabáni Flea Market, po stronie Budy, w dziesiątej dzielnicy, mały i niepozorny, ale z miłym właścicielem ( i jego wielkim psem). Więcej informacji o marketach i plich targach znajdziecie też w tym artykule, jest tam też więcej zdjęć z miejsc o których tu wspominam, a w których sama nie wyjmowałam aparatu.
11 komentarzy
Jak ja lubie takie miejscowki! Pchle targi to zdecydowanie miejsca, do ktorych chetnie zagladam podczas odwiedzania nowych miast.
Genialny klimat zdjec! Czuje jakbym sie przeniosla w czasie…
Właśnie za to też uwielbiam pchle targi – nie tylko na zdjęciach wydają się jakby z innej epoki, ale też przeglądając te wszystkie stare drobiazgi możemy choć trochę przenieść się w czasie 🙂
W Budapeszcie zakochałam się bardzo szybko – mam nadzieję tak wrócić 🙂
Tak, całkiem łatwo jest się w nim zakochać 🙂
Przepadłabym tam 🙂 Właśnie myśleliśmy o Budapeszcie w sierpniu. Wpisze ten targ w kalendarz 😛
Polecam 🙂 Warto też od razu dodać do planu baseny, bo Budapeszt w sierpniu jest bardzo gorący!
Ależ ja uwielbiam takie miejsca! Tam można poczuć prawdziwy klimat miasta 🙂
Świetne są takie miejsca!
Uwielbiam takie klimatyczne miejsca! Najbardziej lubię przeglądać stare książki i ceramikę. Zawsze uda mi się coś wyszperać 🙂
Hej. Superfajny artykuł. Ale ale… W jakie dni i w jakich godzinach tam zawitać żeby nie zastać pustego placu?
To zależy od targu: PeCsa w parku już niestety nie istnieje, Ecseri działa cały tydzień poza niedzielą, ale tylko w soboty większość kramów jest otwarta, a mały targ w pasażu Gozsdu Udvar zawsze w weekendy.