Zielono! Zieleń! Mnóstwo zieleni!
Naszym drugim i ostatnim przystankiem podczas krótkiej wizyty nad Balatonem było miasteczko o nazwie Szigliget. Właściwie nie jestem już pewna dlaczego wybraliśmy się właśnie tam, może skusiły nas winnice, może wulkaniczne wzgórza. Kiedy tylko wysiedliśmy z pociagu na bardzo niepozornej stacji Badacsonytördemic, okazało się że na autobusy nie warto liczyć i do samego Szigliget czeka nas po prostu spacer. W deszczowej aurze, ale mając dookoła tak piękne zielone krajobrazy nie mogliśmy narzekać.
Po mniej więcej półgodzinnej przechadzce dotarliśmy pod dom, w którym wynajęliśmy pokój. Właściciel jak się okazało, jak wielu Węgrów preferował komunikację po niemiecku, musieliśmy więc błyskawicznie przypomnieć sobie zapomniane od czasów liceum słówka. Bardzo powoli, dodając też do rozmowy prosty łamany węgierski, udało nam się ustalić wszystkie szczegóły, a nawet dowiedzieć się, że właściciel domu lubi spędzać wakacje na Mazurach. Ponieważ sezon tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczął, miasteczko było dość puste, i my też dostaliśmy cały dom z wielkim ogrodem tylko dla siebie.
Całe miasteczko to właściwie jedna droga o kształcie podkowy, co sprawiło, że dotarcie do pewnych miejsc zajmowało dość dużo czasu. Po całym dniu wędrówek nie mieliśmy już siły wspinać się na górujące nad miastem ruiny zamku, (czego nadal żałujemy, widok z nich jest na pewno przepiękny) ale mam nadzieję, że uda nam się kiedyś wrócić i wtedy na pewno to nadrobimy. Tak czy inaczej, byliśmy zachwyceni. Spokój, cisza i mnóstwo zieleni, sprawiły że ten jeden krótki dzień który tam spędziliśmy wydawał się być całym tygodniem sielskiego odpoczynku.
2 komentarze
Bardzo urokliwe miejsce 🙂
Jak to zwykle z takimi małymi spokojnymi wioskami bywa 🙂