Ach, od czego tu zacząć? Nie bez powodu ostatni wpis na blogu jest sprzed ponad roku, mimo że w międzyczasie spełniłam jedno z moich większych marzeń, przemierzając niespiesznie Rosję i Japonię przez prawie 5 mroźnych miesięcy. Powinno być tu już kilkadziesiąt wpisów o wszystkich tych niezwykłych miejscach, które zobaczyliśmy, ale czas w tym roku ucieka wyjątkowo szybko, i wir mojej ślubnej pracy porwał mnie od razu gdy tylko wróciliśmy do domu. Większość klisz nie jest nawet zeskanowana, wszystkie te wspomnienia czekają na spokojniejsze dni, a ja cały czas żyję nadzieją, że w końcu wróci ten mniej zapracowany czas. Zanim jednak pojawią się tutaj te „dalekie” historie, mam coś bardzo bliskiego, tutejszego, bo jak co tydzień przypomina mi moja praca – Polska też potrafi być niesamowita, zachwycająca i magiczna.
Pokrzywnik 11
W tym roku miałam okazję odwiedzić kilka naprawdę klimatycznych miejsc, niektóre przy okazji ślubów, niektóre też prywatnie, ale chyba o żadnym nie będę myśleć tak ciepło, jak o tej jesiennej wizycie na Dolnym Śląsku. Magia. Tyle wystarczy, żeby opisać Pokrzywnik 11, a zdjęcia oddadzą to też lepiej niż jakiekolwiek moje słowa. Może to ta jesienna aura, te kolory i to światło, ale jestem pewna, że o każdej innej porze roku jest tak samo czarujący. „Przytrafił” mi się też w przewrotnie pechowym czasie, gdy choroba i praca chciały za wszelką cenę zatrzymać w domu, ale właśnie chyba wtedy najlepiej znaleźć się w takich miejscach – pięknych, spokojnych, gdy potrzeba Wam tego oddechu, odrobiny ciszy i dobrej energii.
P.S.
Pokrzywnik 11 zdecydowanie trafił na moją osobistą listę marzeń jeśli chodzi o klimatyczne miejsca na ślub. Przemili właściciele, klimatyczne wnętrza, pyszna kuchnia, zachwycające widoki i tak cudownie nieśpieszna atmosfera. Gdyby komuś z Was marzył się kameralny, klimatyczny ślub w Pokrzywniku 11, byłabym przeszczęśliwa mogąc go sfotografować <3 Moje ślubne portfolio znajdziecie tutaj!
No Comments