Tym razem czas na trochę jesiennych wspomnień. To był chyba październik, ostatnie tak pięknie ciepłe dni. Wybrałam się do Gdańska na zdjęcia, ale ponieważ miałam też akurat dużo wolnego czasu, postanowiłam (w końcu!) odwiedzić Łukasza w jego domu w Pszczółkach (jeśli pamiętacie mój poprzedni blog, powinniście znać Łukasza z naszej wyprawy do Maroka). 20 minut w pociągu i już siedziałam w jego zielonym ogrodzie. Świeżo wyciskany sok, mnóstwo jabłek, warzywa, zioła, i nawet arbuzy prosto z ogródka! Dla kogoś kto tak jak ja spędza większość czasu w środku miasta, to była naprawdę miła odmiana. Po południu zabraliśmy rowery i pojechaliśmy na małą wycieczkę po okolicznych wioskach, a wieczorem zajrzeliśmy też po lokalny miód, bo przecież bez niego nie można odwiedzić miejsca o nazwie Pszczółki 😉 Sama pewnie prędko nie zamieszkam na wsi, ale od tamtego czasu naprawdę marzy mi się własna działka, na której też mogłabym mieć choć trochę zieleni!
9 komentarzy
Piękne miejsce i przeurocza nazwa! Pszczółki… ach…
Tak, chciałabym kiedyś mieszkać w miejscu o tak uroczej nazwie 🙂
Te zdjęcia są cudowne, przepiękne! Świetna kolorystyka.
Dziękuję <3
Cudny klimat!
what a beautiful place with so many apple trees <3
Yes! I’d love to have such garden with apple trees!
zachwycające zdjęcia!
Dziękuję pięknie! 🙂