Jak widać na powyższym zdjęciu Instagram dość dobrze podsumował mijający rok. Wśród moich najpopularniejszych zdjęć nie zabrakło Budapesztu, haftów i szalików, są tam też sukulenty i nowe portrety, czyli większość tego, czym rzeczywiście zajmowałam się przez ostatnie miesiące. Przede wszystkim jednak cały ten rok podporządkowany był studiom, a raczej próbom ich ukończenia. Fantastyczne kilka miesięcy na Budapesztańskim uniwersytecie ELTE, później lato nad pracą magisterską i w końcu jesienią – nowy tytuł zdobyty. To wszystko jednak przeszkodziło dalszym podróżom, jedynym nowym kierunkiem była dla nas Rumunia, o której opowiem już niedługo, ale niestety była to wizyta bardzo krótka, po której tylko jeszcze bardziej tęsknię za tamtymi regionami. Ostatnie miesiące przyniosły też kilka zupełnie niespodziewanych umiejętności. Nauczyłam się haftować i robić na drutach. Mimo wcześniejszego strachu (i wielu nieudanych prób) w końcu okazało się to całkiem przyjemne, i tak oto nie wyobrażam już sobie poszukiwania szalików i czapek w sklepach, kiedy można je zrobić samemu. Do tego rozpoczęliśmy też naukę japońskiego, który jest całkiem sporym wyzwaniem. Oczywiście było też dużo nowych zdjęć, dużo pracy, nowych pomysłów, prób i błędów.
Nowe plany
Co dalej? Rok temu nie snułam specjalnych planów, wszystko było podporządkowane studiom, i nie wiedziałam chyba nawet kiedy mieliśmy zamiar opuścić Węgry. Tym razem jest jednak zupełnie inaczej, ostatnie miesiące to dużo nowych planów na kolejny rok. Nie chcę jeszcze zbyt wiele zdradzać, ale będzie w nich (mam nadzieję) dużo podróży pociągami, dużo nowych miejsc i jak zwykle mnóstwo zdjęć.
Dziękuję Wam wszystkim, którzy czasem tu zaglądacie. Mam nadzieję, że Wasz rok pełen był pięknych chwil, i że następny będzie jeszcze lepszy! 🙂
2 komentarze
Bardzo podoba mi się Twoja mapa ♡ Japoński! Powodzenia z tym – jak dla mnie – mega trudnym językiem. Czekam na nowe pocztówki, relacje i piękne zdjęcia! 🙂
Spełnienia kolejnych marzeń w nowym roku! 🙂
Też lubię tę mapę 🙂 Znalazłam ją ostatnio w Berlinie, w tym sklepie: http://www.santokki.de/ ale można też zamówić 🙂 A japoński nie taki straszny, jeśli opanuje się już alfabet, także polecam spróbować! Wszystkiego dobrego!