Jeśli macie wrażenie, że już widzieliście te zdjęcia, to po prostu kolejna wizyta w jednym z moich ulubionych miejsc na pomorzu. Tak, zdecydowanie jednym z plusów naszej przeprowadzki do Trójmiasta, jest to, że wycieczka do hodowli sukulentów w Rumi zajmuje mi teraz tylko godzinę 😉 Uwielbiam przechadzać się w tamtejszej szklarni i zawsze wychodzę zachwycona, więc najchętniej zaglądałabym tam przynajmniej raz w tygodniu, ale staram się powstrzymywać, głównie z powodu kończącego się już miejsca na parapetach i troski o portfel. Miło jest jednak zajrzeć chociażby co kilka miesięcy, żeby zobaczyć jak pięknie zmieniają się też barwy sukulentów. Tym razem zamiast typowej zieleni, mieniły się pięknymi odcieniami fioletu, różu i nawet turkusu. Cudowny widok, szczególnie w dziale z tymi najmniejszymi doniczkami.
Hodowla w Rumi (lub też wystawa kaktusów i sukulentów) to cały przekrój – od „przedszkola”, czyli rzędów tacek, gdzie z pojedynczych listków powstają nowe rośliny, przez małe sukulenty dostępne już na sprzedaż (tylko 5zł za sztukę), aż po duże okazy – w dużej części niedostępne na sprzedaż. Te największe są oczywiście przepiękne, ale na szczęście mini-sukulenty są przeurocze, więc zwykle nie smuci mnie, że tylko z nimi wracam do domu. (Czasem warto też po prostu zapytać, ostatnio wypatrzyłam dużą doniczkę z moim ulubionym sedum burrito i po małych negocjacjach też udało mi się ją kupić.)
Jakiś czas temu dostałam przez pomyłkę maila z pytaniem o małe sukulenty na ślub – miały być użyte jako prezent dla gości weselnych. Odesłałam panią do Kaktusiarni, chyba z dobrym skutkiem, bo przechadzając się tym razem między rzędami małych doniczek, znalazłam odłożoną na zamówienie sporą część mini roślinek. A nawet jeśli to nie na ten ślub, to może ktoś inny akurat się skusił – ja sama dużo bardziej ucieszyłabym się z małej uroczej roślinki, którą mogę zabrać do domu, niż z figurek czy magnesów, z którymi nigdy nie wiem co zrobić. Widywałam już sukulenty jako dekoracje ślubne, na stołach czy przy tortach, wykorzystanie ich jako mały prezent dla gości wydaje mi się równie miłym pomysłem, mam nadzieję, że zdarzy mi się jeszcze fotografować takie kaktusowo/sukulentowe śluby 😉
Tymczasem przygarnęłam kilka ulubionych sukulentów i nawet dwa małe liście opuncji – choć długo wzbraniałam się przed samymi kaktusami. Okazało się jednak, że przed kolcami łatwo się obronić, a opuncje dodają tylko uroku mojej małej domowej kolekcji.
miejsce: Kaktusiarnia,
Hodowla Kaktusów i innych sukulentów, Rumia k/Gdyni
5 komentarzy
Klimatycznie! ?
Niektóre z tych sukulentów wyglądają jakby przybyły z innej planety :)) spacer w takim miejscu musi działać niezwykle odprężająco
Prawda, niektóre są zupełnie szalone 🙂 Ja zawsze wychodzę stamtąd pełna pozytywnej energii, polecam 🙂
W Rumi! Nie „Rumii” 😉 Jako była mieszkanka nie mogę zostawić tego ot tak.
Aż wstyd przyznać, ale mimo że miałam blisko, w kaktusiarni nigdy nie byłam.
Dziękuję! Już poprawiam 🙂
Często chyba tak jest, że jak mamy coś „pod nosem” to nie zaglądamy tam zbyt często.